Był słoneczny wrześniowy dzień, spotkałam sie z Esterą i Krzysztofem przy wejściu na szlak do Sanktuarium Maryjnego na Wiktorówkach. Szliśmy pieszo szlakiem bardzo małą grupką gości, Państwo Młodzi a dzieciaki szalały dookoła nas. Aparat wyjęłam już na samym początku podejścia, w lesie towarzyszyło nam ciekawe światło i dobry nastrój.
Doszliśmy do Sanktuarium, Estera z Krzysztofem i część gości zmieniła buty górskie na bardziej eleganckie, kobiety założyły szpilki a mężczyźni lakierki i weszliśmy do zakrystii.
Ksiądz przywitał nas herbatą i w towarzytwie przypatrującego się nam kota Para Młoda załatwiła formalności.
To był klimatyczny moment, małe drewniane pomieszczenie z światłem wpadającym przez małe okienko wprost na malutki stolik z dokumentami.
Cała ceremonia nie była by niczym nadzwyczajnym, gdyby nie dźwięki gitary oraz wokalu kuzynki Panny Młodej. Ślub bardzo kameralny, dokładnie taki jak lubię, wtedy zdjęcia są wyjątkowe przez swoją intymność bo ludzie w swoim małym gronie czują się bardzo swobodnie i żywo reagują na całą sytuację.
Po mszy zrobiliśmy szybką sesję z wszystkimi gośćmi na schodach kościoła i ruszyliśmy szlakiem w dół by zdążyć przed zbliżającym się deszczem.
Doszliśmy do samochodów i zaczęło padać, timing idealny. Pojechaliśmy na dalszą część zabawy do Karcmy w Małym Cichym, w małym gronie gdzie wszyscy się dobrze znali impreza rozkręciła się na dobre.